Pokazywanie postów oznaczonych etykietą posiłek. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą posiłek. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 24 marca 2014

Matematyka smakiem podszyta

Nadeszła pora na relację z kolejnych warsztatów w ramach projektu Dziecko na Warsztat - matematyka się kłania! U nas matematycznie sporo się dzieje na co dzień i muszę otwarcie przyznać, że nie miałam pomysłu na ugryzienie warsztatu. Tymczasem pomysł sam się znalazł w ostatnim zupełnie momencie. Naszedł mnie w kuchni i błagał o wykorzystanie. Zapraszam na relację!


N ma obecnie 4 lata i 9 miesięcy, S 3 lata.


Nauka matematyki nie musi być nudna!!! Nauka matematyki może dostarczyć wypieków nie tylko na policzkach ;-)

Nasza propozycja warsztatu to matematyka na słodko. Najpierw było ważenie, przesypywanie, miksowanie, mieszanie, ugniatania, wycinanie, dekorowanie, pieczenie...


... a później smaczna nauka liczenia, dodawania i odejmowania.

N pracowała z rakietami 1-10 oraz kwiatkami. Na początku inspirowane Montessori przyporządkowywanie odpowiedniej liczby kwiatków do numerów widniejących na rakiecie. Kwiatków było przygotowanych 55 dla kontroli błędu.



N ma to opanowane do perfekcji, jednak tym razem stanowiło dla nas wyjście do rozmów na temat liczb parzystych i nieparzystych oraz do liczenia co 2 (stąd numery na ciastkach w dwóch kolorach, trochę wbrew założeniom Montessori).



Na koniec N ćwiczyła przy pomocy ciastek dodawanie i odejmowanie.


Początkowo zamierzałam przygotować tylko rakiety i kwiatki, ale ponieważ okazało się, że ciasta mam ze sporym zapasem, już w trakcie pieczenia postanowiłam przygotować również zadanie dla S - 'karmienie' wiewiórek 1-5, czyli 5 ponumerowanych wiewiórek oraz 15 żołędzi.




S pracował skupiony, ale cóż... pogubił się zupełnie i widać, że jest to jeszcze dla niego zadanie na wyrost. Tak ułożył:


A tak powinno wyglądać


Gdybym miała więcej czasu (czyt. gdybym wpadła na ten pomysł wcześniej, a nie w ostatniej chwili), zrobiłabym bardziej wiosenne ciastka - np. przyporządkowywanie motylków lub biedronek do kwiatów (owady z kropkami od 1 do 10 oraz 10 dużych kwiatów z numerami). Ale niestety nie miałam odpowiednich foremek. Planuje powtórzyć pomysł na jesieni, będę mogła porównać dokonania S.

ps. przepis na ciasteczka od Anetin


Za miesiąc relacja z warsztatów historycznych, a tymczasem zapraszam do innych mam biorących udział w projekcie na ich warsztaty matematyczne:

poniedziałek, 25 listopada 2013

Kolacja dla taty

W obecnych czasach wiele dzieci towarzyszy rodzicom w kuchni podczas szykowania posiłków. Gagatki towarzyszą nam naprawdę często i nie musiałabym organizować żadnego warsztatu, by mieć spory materiał do opisania ich kulinarnych poczynań. Ale że warsztaty to bardzo fajna sprawa (a Dziecko na Warsztat to już w ogóle super!) postanowiłam i kulinarnym nadać specjalny charakter.


Gagatkowy tata wystawił nas tym razem i kiedy nadszedł warsztatowy weekend poszedł do pracy. Nie chciałam jednak zostawiać warsztatów na ostatnią chwilę, a poza tym nieobecność męża podsunęła mi pomysł na motyw przewodni. Uzbroiłam się więc w cierpliwość i warsztat przeprowadziłam sama. I muszę przyznać, że jestem bardzo bardzo zadowolona z jego przebiegu oraz rezultatu, choć nie udało nam się przygotować części z zaplanowanych potraw. I zbyt wielu zdjęć dokumentujących poczynania Gagatków też mi się nie udało zrobić.

Zapraszam na relację z kulinarnego warsztatu - Gagatki przygotowały dla zmęczonego taty kolację!


N ma obecnie 4 lata i 5 miesięcy, S 2 lata i 8 miesięcy (a V 4,5 miesiąca, ale on jak zwykle tylko się przyglądał, a potem poszedł spać).

W naszym warsztacie wykorzystałam przepisy z bloga Kwestia Smaku, z którego naprawdę często korzystam w kuchni. Starałam się wybrać takie potrawy, które Gagatki uznają za smaczne, które będą łatwe w przygotowaniu i przy których większość pracy będą mogły wykonać Gagatki bez lub tylko z minimalną moją pomocą. I, nie będę ukrywać, takie, które w razie czego łatwo będzie uratować. Ostatecznie zdecydowałam się na przygotowanie różnych past:

Pasta jajeczno-łososiowa
Pasta jajeczna z mascarpone
Pasta z tuńczyka
Pasta z ciecierzycy i czerwonej soczewicy
Hummus


Najprostsze pasty (jajeczna, z tuńczyka i guacamole, przy czym dwie pierwsze do tej pory szykowane w inny sposób) są naszym typowym posiłkiem szykowanym, kiedy mamy mieć gości z małymi dziećmi (a my głównie takich mamy i to często). Taka forma podania posiłku jest niezwykle atrakcyjna dla dzieci, daje im poczucie decydowania o sobie oraz przestrzeń na samodzielność. Pasty można przygotować samemu na szybko (jeśli czasu brak) lub właśnie z powodzeniem włączyć nawet najmłodsze dzieci w ich przygotowanie.

Tata poszedł do pracy, a ja z Gagatkami udałam się do sklepu, gdzie dałam im się ponaciągać na różne nieprzewidziane wcześniej produkty czym - bardzo niewychowawczo - zapewniłam sobie ich dobry humor i współpracę do końca dnia. Gagatki były niezwykle dumne i szczęśliwe robiąc zakupy na kolację, którą same miały przygotować!

Nasz kulinarny warsztat, oprócz wspaniałej zabawy, dał Gagatkom możliwość wielu praktycznych ćwiczeń potrzebnych w życiu codziennym. Ich zadania obejmowały (w przypadkowej kolejności):
- mycie warzyw
- obieranie marchewki i ziemniaków (ziemniaki miały być na tortillę, której niestety nie zdążyliśmy zrobić przed powrotem taty)
- otwieranie puszek
- przesypywanie i nasypywanie
- odcedzanie cieciorki
- nalewanie (wody, oliwy, octu, soku z cytryny, passaty)
- ważenie
- obieranie jajek
- rozgniatanie widelcem (jajek i upieczonego łososia)
- miksowanie blenderem
- ubijanie mikserem
- wyciskanie soku z cytryny
- mieszanie (past, w garnku, mascarpone z sokiem z cytryny)
- solenie i pieprzenie (młynkiem elektrycznym, więc szał!)
- przekładanie pas do misek
- sprzątanie po warsztatach
- nakrywanie do stołu

A tu tylko mikroskopijna część ich pracy, którą udało mi się uchwycić na zdjęciach:






Mam nadzieję, że spodobała Wam się nasza propozycja kulinarnego warsztatu dla najmłodszych. Gorąco Was zachęcam do spróbowania i w ogóle do włączenia dzieci w gotowanie.

Następny warsztat - bożonarodzeniowe rękodzieło - zostanie opublikowany 16 grudnia. Już dziś serdecznie zapraszam!!!

A tymczasem zachęcam do odwiedzenia również blogów pozostałych uczestniczek projektu i sprawdzenia, co też te rewelacyjne mamuśki wymyśliły tym razem :-)


DZIECKO NA WARSZTAT

piątek, 9 sierpnia 2013

Tęczowe drugie śniadanie

Wyżyłam się dziś artystycznie i Gagatkom zaserwowałam (inspirację zaczerpnęłam stąd).

Arbuz, arbuza, arbuzem

Gagatki uwielbiają arbuza (a kto nie?). Natchnięta tym postem postanowiłam więc dać im go poznać całymi sobą.

Zaczęliśmy na spokojnie - od głaskania, opukiwania, oklepywania. Ustaliliśmy, że skóra jest twarda i zielona.


I że arbuz jest ciężki.


I że się toczy, jak piłka.


I że dużo zniesie.



Następnie przekroiłam arbuza na pół, żeby poznać go od środka.


Jedną połówkę zachowaliśmy na później, druga wpadła w ręce Gagatków. Ustaliliśmy, że miąższ arbuza jest czerwony, miękki...




...soczysty...




...i bardzo smaczny.


Ustaliliśmy również, że arbuz ma białe i czarne pestki.



A po zjedzeniu zrobiliśmy z pustej skorupy bębenek.




Arbuz to naprawdę wdzięczny materiał do pracy z dziećmi. Niedługo kolejne odsłony naszych arbuzowych zabaw oraz spotkań z innymi owocami.

wtorek, 23 kwietnia 2013

Tygodnie kolorem wypełnione - Tydzień Czerwony

Drugi z naszej serii tygodni kolorem wypełnionych. Przyznam, że z różnych względów dosyć po łebkach potraktowany, ale i tak trochę udało nam się zrobić.


Tydzień zaczęliśmy od drobnych zabaw "z półki". Znalazły się wśród nich zabawy matematyczne - z biedronkami (o której pisałam już tutaj)


oraz lego-matematyka. Pomysł zaczerpnięty z Counting Coconuts, dawno temu przygotowałam dla Gagatków na szybko dwie takie plansze - jedna czarno-biała, druga kolorowa. M.in. używanie kolorowej planszy potwierdziło mi już jakiś czas temu, że S z rozpoznawaniem kolorów nie ma problemu. Tym razem użyliśmy czarno-białej i czerwonych klocków.


Wąż z filcu w ramach ćwiczeń praktycznych. Przygotowałam go już jakiś czas temu, teraz wybrałam tylko czerwony filc. Niestety nie zrobiłam zdjęcia pokazującego Gagatka z wężem w akcji, ale ideę można zobaczyć tu (skąd zaczerpnęłam pomysł). Jest to fajne ćwiczenie zapinania guzików. N opanowała bardzo szybko, dla S jest jeszcze trochę za trudny, ale dzielnie próbuje.


Czerwona przewlekanka.


Było oczywiście pudełko sensoryczne. Tym razem wykorzystałam sztuczne płatki oraz diamenciki (kupione za grosze w ramach likwidacji sklepu), wstążkę z organzy, różyczki, drewniane biedronki, truskawki (gumki do ścierania) oraz kwiatki z duplo.




Pozbieraliśmy również czerwone zabawki do czerwonej miski. Tym razem zaangażowałam Gagatki w szukanie i skupiłam się tylko na zabawkach pochodzących z ich pokoju, nie chciałam udostępniać im wszystkich szafek z mieszkania ;-)


Czerwony muffinkowy posiłek, tego nie mogło zabraknąć!


Tym razem nie było efektu zaskoczenia, gdyż Gagatki pomagały mi szykować jedzenie. Kroiły, obierały, myły. Podjadały ;-) W tackach znalazły się: pomidorki koktajlowe, chlebek w hapsach (przyznaję bez bicia, że nie wiem, jak to poprawnie napisać!) posmarowany dżemem malinowym, arbuz, truskawki, hiszpańskie chorizo i jabłko z czerwoną skórką. Do picia zaś przygotowaliśmy koktajl na bazie truskawek i jogurtu naturalnego. W jego szykowaniu Gagatki również dzielnie pomagały.

W ramach zabaw plastycznych było malowanie ketchupem (kupiłam przez pomyłkę taki... gorszej jakości i chciałam się go jak najszybciej pozbyć!)





Wyklejanie literki B (akurat wypadał u nas tydzień z literą B) czerwoną krepiną. Gagatki musiały najpierw porwać krepinę na kawałki, co wcale nie jest tak prostym zadaniem dla takich małych rączek. Ale z pomocą mamy dały radę.


Czerwone kolorowanki - w żółtym tygodniu okazały się hitem, więc nie mogło ich i teraz zabraknąć.


Zrobiliśmy biedronki na nasz wiosenny plakat (źródło inspiracji tu). W wycinaniu musiałam Gagatkom pomóc, ale wyklejała N (S się tego dnia zbiesił i wypiął na nas, i nasze biedronki). Nie wiem, jak Was, ale mnie te biedronki - a dokładniej ich oczy - po prostu rozwalają!


Wyklejanie jabłek czerwonymi kółkami. Przy okazji zalinkuję do strony Antka, skąd można pobrać bardzo fajne tematyczne kolorowanki (i/lub wesprzeć chłopca w leczeniu).


Ciastolina domowej roboty (przepis pochodzi stąd). Tym razem nie miałam "czerwonego" zapachu, dodałam więc trochę ekstraktu z migdałów.


Malowanie makaronu penne, z którego później robiliśmy czerwone korale. Nawlekanie idzie Gagatkom naprawdę bardzo sprawnie.





Zabawa z czerwonym płynem nienewtonowskim. Zdjęcia brak, bo Gagatki bawiły się z tatą, a ja pochłonięta byłam przeprowadzką komputera. Po skończonej zabawie z płynu zrobiłam farbę, którą Gagatki miały (ku strapieniu taty, bo ktoś to musiał posprzątać) na następny dzień. Bardzo się ucieszyłam, że tym razem farba mi wyszła. Wygląda na to, że odkryłam na czym polegał wcześniejszy błąd. Będziemy na pewno wracać do tego przepisu, muszę jeszcze tylko popracować nad odpowiednią konsystencją.



Trzeba jednak pamiętać, że nie jest to farba do stosowania zamiast tradycyjnych plakatówek lub temper, tylko taka typowa do wybrudzenia się. Nadaje się idealnie dla mniejszych dzieci, ponieważ wszystkie jej składniki są jadalne, dzięki czemu nawet jeśli dziecko spróbuje, nic mu się nie stanie. Przepis podam na blogu, kiedy dojdę do "naszych" ulubionych proporcji, tymczasem odsyłam do oryginału.

Czytaliśmy książeczki z czerwonymi okładkami.


Poza tym:
- jeździliśmy czerwonym autobusem (dużo częściej, niż zwykle)
- nosiliśmy czerwone ubrania
- powtarzałyśmy (bo i N już podłapała, o co chodzi) "czerwony" przy każdej nadarzającej się okazji
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...