piątek, 17 października 2014

Jabłoń - gra matematyczna DIY

Już jakiś czas temu stworzyłam dla Gagatków grę, wzorowaną na produkcie Nienhuisa. Stanowi wprowadzenie do dodawania oraz odejmowania, w naszym wydaniu może być dla 1 do 3 graczy.


Zasady są proste - gracze rzucają kolejno kostką i umieszczają "jabłka" swojego koloru na drzewie. W drugiej wersji zbierają jabłka z drzewa.

Do wykonania są potrzebne:
- filc w odpowiednich kolorach
- wzór jabłoni (użyłam kolorowanki z internetu)
- pistolet do klejenia na gorąco
- kostka do gry (lub dwie)
- żetony na jabłka (u nas punkty z zestawu Spielgaben)


Kolejna wariacja gry wymaga użycia dwóch kostek. Gracze rzucają jednocześnie i porównują wynik. W ten sposób utrwalana jest zależność mniej-więcej.

nasze jabłka w trzech kolorach

środa, 15 października 2014

Jesień liścia Jasia

Z dedykacji...
"Tę opowieść dedykuję wszystkim dzieciom, które przeżyły nieodwracalną stratę oraz dorosłym, którzy nie potrafili im tego wytłumaczyć."

Jesień liścia Jasia, Leo Buscaglia, GWP, Gdańsk 2014

Trudno rozmawiać z dziećmi o śmierci. Trudno, bo i dla nas, dorosłych, śmierć to ciężki temat. Od jakiegoś czasu N bardzo przeżywa fakt, że kiedyś umrze. Śmierć wywoływała (i nadal wywołuje) w niej różne emocje - strach, złość, gorycz. Jej życie jest przecież takie piękne! Nic dziwnego, że nie chce, by się kiedyś skończyło. I choć od początku staram się ją wspierać w jej emocjach, czasem po prostu brakowało mi słów.


Z pomocą przyszła książka "Jesień liścia Jasia". Niezwykle ciepła opowieść o pewnym liściu, który wiódł radosne życie na drzewie i który - jak moja N - nie chciał nigdy umrzeć. Na szczęście Jaś miał mądrego przyjaciela, który potrafił mu wszytko wyjaśnić.

"- Ja nie umrę - odparł Jaś zdecydowanie. - A Ty umrzesz, Daniel?
- Tak, kiedy nadejdzie mój czas - potwierdził Daniel
- Kiedy to będzie? - zapytał Jaś.
- Nikt tego nie wie na pewno - odpowiedział Daniel."


Po tym, jak pierwszy raz przeczytałyśmy tę książkę, N zaczęła mówić o śmierci w inny sposób, z większym spokojem.


"Jesień to czas, kiedy liście przeprowadzają się do innego domu. Niektórzy nazywają to umieraniem."

Temat umierania pojawia się u nas w rozmowach codziennie, po kilka razy, przy różnych okazjach. Jednak dzięki wspomnianej książce nie brakuje mi już słów, umiem zaadresować większość wątpliwości i lęków N.

" - Boję się umrzeć - powiedział Jaś. - Nie wiem, jak jest tam, na dole.
- Wszyscy się boimy tego, czego nie znamy, Jasiu. To jest zupełnie naturalne - zapewnił Daniel. - A jednak nie bałeś się, kiedy wiosna zamieniała się w lato. Nie bałeś się, kiedy lato zamieniało się w jesień. To były naturalne zmiany. Czemu więc miałbyś się bać teraz, kiedy nadchodzi pora śmierci?"




Wpis powstał w ramach projektu Przygody z książką.

ps. Przepraszam za jakość zdjęć, późno już, ciemno...

sobota, 11 października 2014

Ciastolina na deszczowe popołudnie


zapraszam również na post jesienna ciastolina

Jesień w pełni, więc najwyższy czas podzielić się kolejnym pomysłem na zabawę ciastoliną. U nas to wydanie było w użyciu kilka tygodni temu, ale nadaje się idealnie na długie jesienne wieczory. Uwielbiam zabawy ciastoliną z naturalnymi dodatkami, choć tutaj cóż... troszkę przesadziłam. Zapomniałam, że mój roczniak ma na drugie imię demolka-totalna. I że jego starszy brat uwielbia podchwytywać najgłupsze pomysły ;-)


Dodatki do zabawy:
- makaron (penne oraz kokardki)
- listki laurowe
- owoce jałowca oraz ziele angielskie
- kawa rozpuszczalna
- sucha fasola biała i czerwona
- przyprawy: barwnik do paelli, szałwia, kolendra oraz cynamon
- drewniane przybory: wałek, nożyk, łyżeczka


Gagatki bawiły się w skupieniu i w wyjątkowej zgodzie. A, jak widać, zwłaszcza narzędzi nie było pod dostatkiem, a chętnych troje. Jednak już jakiś czas temu zauważyłam, że w zaproszeniach do zabawy lepiej dać dzieciom mniej opcji na początku i później ewentualnie dodawać przedmiotów. Tym razem nawet nie musiałam nic dokładać, a zabawa trwała i trwała. Aż ma czujność poszła spać...







Bardzo miło się też słucha, jak Gagatki wyrobiły się w czekaniu na swoją kolej "S, czy dasz mi proszę na chwilę nóż, bo chcę pokroić ciasto?".

W tej zabawie królowała kuchnia - Gagatki piekły ciasteczka, babeczki, kasztany...










Nawet V się wciągnął, choć oczywiście na swoim roczniakowym poziomie







I to był ten moment, który przegapiłam. A zdawałoby się, że matka trójce dzieciom troszkę mądrzejszą jest. Znacie zabawę "wysypię przyprawę na podłogę"? Ja też znam. Tylko zapomniałam o niej jakoś...



Oj długo podłoga barwiła nam skarpetki na żółto ;-)

piątek, 10 października 2014

Kącik natury - kasztan jadalny

Fascynowało mnie to drzewo już od jakiegoś czasu. W związku z czym podczas niedawnego spaceru po Ogrodach Kensington nazbieraliśmy z Gagatkami kasztanów (także tych w łupinach) i liści i zrobiliśmy wystawę na naszej "tacy natury". Dla porównania dołożyliśmy także zwykłe kasztany oraz liście kasztanowca. Wydrukowałam również obrazki pobrane z Wikipedii, dałam lupę i wyłożyłam Gagatkom na półkę. Kącik natury dla małych badaczy.


Owoce kasztana jadalnego całe najeżone są kolcami i kłują niemiłosiernie.



Dla trwalszego efektu część z liści zalaminowałam. Jak widać na zdjęciu, te zalaminowane szybko straciły swój piękny kolor.



Karty z Wikipedii do porównania


A tak kasztan jadalny prezentował się w terenie.






piątek, 3 października 2014

Niezwykła książka o leśnych zwierzętach

Z lekkim poślizgiem przyłączam się do kolejnego projektu międzyblogowego (jakbym mało roboty miała!). O jego szczegółach możecie przeczytać u pomysłodawczyni - Dzika Jabłoń.


Na początek chciałam Wam pokazać niezwykłą książkę o zwierzętach leśnych. Niezwykłą, ponieważ jest dostępna tylko w jednym egzemplarzu, pilnie przeze mnie strzeżonym. Niezwykłą, ponieważ wykonała ją 4,5-letnia wówczas N. Niezwykłą, ponieważ pokazuje, jak piękny jest dziecięcy umysł i jak wielkie są jego możliwości. Uwielbiam tę książkę! Mam nadzieję, że i Wam przypadnie do gustu :-)

Jej historia jest bardzo prosta. Szykowałam jakieś materiały dla Gagatków i zapytałam N, czy nie chciałaby porysować ze mną. Akurat byliśmy na etapie nauki o lesie. N wzięła wybrane figurki zwierząt leśnych i z dużym zaangażowaniem zaczęła rysować. To ona postanowiła, że stworzy książkę (taką do nauki, dla S) i co się w niej znajdzie. Wybierała zwierzęta, szkicowała, kolorowała. Aż jej się ręka zmęczyła, ale chciała książkę skończyć. Niektóre obrazki są dopieszczone, inne niedbałe.












Na większości stron znajdują się zwierzęta w ich naturalnym środowisku. Ale jest jedna strona, która szczególnie przykuwa uwagę i która sprawia, że nie jest to po prostu kolejny zbiór dziecięcych rysunków. To obrazek przedstawiający układ pokarmowy jelenia, zainspirowany ilustracjami z książki "Zjedz to sam" Aleksandry i Daniela Mizielińskich. Rozumiecie już, dlaczego ta książka tak mnie zachwyca?


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...