środa, 26 sierpnia 2015

Gagatki w Finlandii cz. 3 - Odkrywając Laponię

Ponownie w Finlandii

Po dniu odpoczynku w Norwegii ruszyliśmy w drogę powrotną, w kierunku fińskiej Laponii. Tym razem postanowiliśmy pojechać na północ Norwegii i stamtąd prosto do Finlandii. Nie bardzo uśmiechała nam się ponowna podróż szwedzkimi drogami, których nie ma.

Pierwszego dnia dotarliśmy aż do Levi. Zatrzymaliśmy się w wypasionym apartamencie, który był miłą odmianą po kilku nocach w porcie.

Widok z okna w Levi

Następnego dnia nie spieszyliśmy się w dalszą drogę. W końcu cel naszej podróży był już niedaleko. Można było sobie pozwolić na odrobinę lenistwa.

Do wyboru, do koloru, bez pospiechu
Sala zabaw przy hotelowej recepcji


Przed południem ruszyliśmy w dalszą drogę. Po obiedzie w przydrożnej pizzerii dojechaliśmy do naszej zgubionej w lesie chatki. Mieszkaliśmy w okolicach Saariselki, w samym parku narodowym Urho Kekkonena.







Chatka do grillowania
Wypakowaliśmy samochód i poszliśmy na długo wyczekiwany spacer po lesie.







Włóczęga

Następnego dnia wybraliśmy się na wycieczkę po prostym, "rodzinnym" szlaku. Trasa liczyła trochę ponad 6km i tylko pod sam koniec N i S trochę zaczęli marudzić.

Podczas wędrówki widzieliśmy pasące się w oddali renifery oraz starą nieczynną kopalnię złota (złota nigdy w niej nie znaleziono). Chłonęliśmy ciszę i dzikość dookoła nas, odpoczywając po 3 latach spędzonych w zatłoczonym Londynie.

Tu byliśmy tylko my, natura i kilku innych wybrańców, spotkanych raz na jakiś czas na szlaku.


Renifery w oddali



Kopalnia złota

Roadschooling

















Po obiedzie bawiliśmy się przed domem, graliśmy w karty, a wieczorem rozpaliliśmy grilla. Na dworze było ok. 10 stopni, ale nam to nie przeszkadzało. Byliśmy szczęśliwi, a szczęśliwi stopni nie liczą. W "normalnych" warunkach nie jest to oczywiście temperatura do grillowania, ale tam przecież... trwało lato :)






Inari

Następnego dnia pojechaliśmy jeszcze bardziej na północ, do stolicy fińskich Saamów - miasta Inari. Tego dnia, po raz pierwszy od dwóch miesięcy, miało tam na chwilę zajść Słońce.

Inari leży nad jednym z największych fińskich jezior, malowniczym Inarijärvi. Celem naszej podróży było muzeum Siida. Muzeum to przybliża historię, styl życia, zwyczaje i kulturę Lapończyków oraz ich zależność od cyklu przyrody. Ekspozycje dotyczące ludności Saami przeplatają się z informacjami nt. klimatu, pór roku, lokalnej flory i fauny. Dokładnie tak, jak ich życie uwarunkowane jest przez rytm natury. Oprócz bardzo ciekawych wystaw w muzeum znajduje się również skansen, otwarty do zwiedzania w sezonie letnim. Prezentowane są w nim tradycyjne, w większości oryginalne, budowle Lapończyków. Dodatkową ciekawostkę stanowi fakt, że skansen znajduje się na terenach, na których istniała osada już 9000 lat temu!























Budynek sądu











Na koniec oczywiście zaliczyliśmy plac zabaw tym samym spóźniając się do Sajos, drewniano-szklanego budynku, w którym znajduje się m.in. parlament Lapończyków.



W drodze powrotnej znów zachwycaliśmy się pięknem Arktyki i zastanawialiśmy nad beztroską (w Finlandii zwaną po prostu głupotą) wszechobecnych reniferów.









Zdobywając szczyt

Następnego dnia znów poszliśmy na wędrówkę. Tym razem wybraliśmy malowniczą trasę Iisakkipää Nature Trail, prowadzącą na szczyt góry Iisakkipää (454m n.p.m.). Po drodze nie obyło się bez przygód - S i V "przez przypadek" wykąpali się w strumieniu :)



















Kopalnia ametystów

Następnego dnia przyszło nam pożegnać Arktykę i wrócić do Rovaniemi. Po drodze odwiedziliśmy jeszcze kopalnię ametystów w parku Pyha Luosto. Jak co dzień drogę zachodziły nam bezmyślnetroskie renifery.




Do samej kopalni nie można podjechać samochodem, od parkingu idzie się ok 2km leśną trasą.








Do kopalni wchodzi się w grupach, brama otwierana jest co godzinę. Najpierw pracownik kopalni opowiada trochę o ametystach i o samej kopalni, następnie wszyscy uczestnicy udają się na poszukiwania.

Finowie bardzo pomysłowo podeszli do sprawy. Gdyby ametyst wydobywać przy pomocy maszyn, starczyłoby go na raptem 5 lat. Tymczasem przy zastosowaniu tradycyjnych metod (czyli młoteczkiem), złóż ma starczyć na lat 500. Finowie postawili więc na tę drugą opcję, zapewniając regionowi dochodowy interes na długi czas.

Zasadą jest, że jedna osoba może wynieść z kopalni tylko jeden kamień, który mieści jej się w zamkniętej dłoni. W przypadku chęci wzięcia ze sobą większych ilości lub znalezieniu większego okazu można "negocjować" z pracownikiem kopalni. Wszystkie wykopane kamienie, których nie zabieramy, zostają w kopalni. Prawda, jakie to sprytne? To nawet nie darmowa siła robocza. To siła robocza, która sama chętnie płaci za możliwość pracy ;-)






Zasady zasadami, ale jak N poszła negocjować to wystarczył jej uśmiech :) I tak jej pan pozwolił wynieść w piąstce nieprzepisowe dwa kamienie.

Nasze znaleziska

Po odwiedzinach w kopalni poszliśmy jeszcze na obiad, pooglądać kolejne leniwe stada reniferów i pobawić się na placu zabaw. A później wróciliśmy do Rovaniemi.












Aż mnie coś w sercu ukłuło, gdy przyszło nam opuścić Arktykę

Następnego dnia rano wsiedliśmy w pociąg do Helsinek.


Tak, to jest PLAC ZABAW w pociągu




----------

CDN... już wkrótce relacje z naszego pobytu w Helsinkach!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...