poniedziałek, 29 września 2014

Okolice odległe i okolica bliska

Dziecko na Warsztat rusza w świat, a Gagatki (wraz z rodzicami) ruszają w podróż do korzeni! Mam wrażenie, że ostatnimi czasy N próbuje znaleźć odpowiedzi na pytanie kim jest, po co jest i gdzie jest jej miejsce. Wielkie wyzwanie dla 5-latki. Jeszcze większe dla mieszańca imigranta. Ciężko być u siebie nie będąc do końca u siebie. Ciężko przynależeć do grupy, gdy wiecznie jest się "innym". Przy okazji II edycji Dziecka na Warsztat postanowiłam więc zabrać Gagatki w podróż, która (mam nadzieję!) pomoże im w tym jakże trudnym procesie odkrywania własnej tożsamości.

Tyle tytułem wstępu do naszych rocznych poczynań :-) A teraz zapraszam na warsztat lokalny.


Gagatki mają 3 lokalności. Tę po mamie, tę po tacie oraz tę, w której przyszło im póki co mieszkać. Postanowiliśmy więc wziąć je wszystkie na warsztat! Ciekawi? Zaczynamy :-)

Ta po mamie

Na wstępie ciekawostka - N oraz Gagatkowa Mama urodziły się w tym samym szpitalu w Warszawie!

Na polski warsztat wzięliśmy legendę o Warsie i Sawie bazując na bajce-grajce wg. opracowania Wandy Chotomskiej. Przy pomocy materiałów se strony superkid.pl przygotowaliśmy kukiełki (przy okazji duży buziak dla Niny z Rodzinnych podróży, Ty już wiesz za co!). Gagatki trochę pokolorowały (N zdecydowanie więcej niż S), ale jednak większość pracy spadło na mnie.





Przy pomocy kukiełek zrobiliśmy domowy teatrzyk. Ze stolików i koców przygotowaliśmy scenę, a jako podkład puściliśmy bajkę-grajkę.



Ta po tacie

Na wstępie ciekawostka - S urodził się w tym samym kraju, co Gagatkowy Tata ;-)

Jak może część z Was wie, przed przeprowadzką na Wyspy mieszkaliśmy przez kilka lat w Hiszpanii. W takiej małej mieścinie o cudnej nazwie Colmenar Viejo. W ramach warsztatu zobrazowaliśmy Gagatkom, skąd się ta nazwa wzięła.

N bardzo lubi rysować z Gagatkowym Tatą "Bajki o N". Tym razem narysowali jednak "Bajkę o Colmenar Viejo".


Żeby przybliżyć odrobinę temat. Dawno dawno temu z Alcali de Henares prowadziła droga do Segowii. Wędrowcy pokonujący tę trasę zatrzymywali się na noc w domu Starca (El Viejo). Dom jego znajdował się niedaleko pasieki (Colmenar). Po dotarciu do Segowii wędrowcy mówili, że nocowali w pasiece starca - Colmenar del Viejo. Z czasem ludzie zaczęli osiedlać się w sąsiedztwie pasieki, a nazwę powstałej osady skrócono do Colmenar Viejo.

Oprócz kartki papieru i kredek główną rolę odegrały Lego ludziki. Traf chciał, że dysponujemy i klockiem z pszczółką i Starcem ;-)




nasz El Viejo


nocujący wędrowcy 


strażak i rolnik postanowili zamieszkać w sąsiedztwie pasieki


Zabawa trwała ponad 2 godziny, a trwałaby pewnie dłużej, gdyby mama nie wyrzuciła wszystkich na spacer. W międzyczasie wielu wędrowców pokonało drogę do Segowii, zatrzymując się na nocleg - a jakże - w domu El Viejo.



Ta za oknem

Na początek ciekawostka - V jest tutejszy ;-)

Długo się zastanawiałam, jak ugryźć temat. Czy wziąć się za kraj, za miasto czy za okolicę, w której mieszkamy. Koniec końców zabrakło mi czasu na szukanie odpowiedniej legendy, a w ramach warsztatu poszliśmy po prostu na spacer po okolicy. Naszym celem był kościół St Mary, którego początki datowane są na XII-XIIIw., a wokół którego miała powstać osada, nasza obecna dzielnica. Gagatki lubią ostatnio zaglądać do różnych kościołów, stąd ten wybór.

W wyniku głupiej pomyłki (Gagatkowej Mamy) na miejsce dotarliśmy dość późno, Gagatki były już wymęczone do granic (bo ich przegoniłam kilka mil nie do tego kościoła, co trzeba), więc i zwiedzania nie było za dużo. Udało mi się zrobić raptem kilka zdjęć, obeszliśmy kościół dookoła i...










... poszliśmy na lokalną kolację ;-)



Mam nadzieję, że spodobała Wam się nasza propozycja na warsztat lokalny. Za miesiąc relacja z warsztatów nt. znanych osób. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, będzie to dla nas wielce emocjonujący warsztat. Zapraszam!

A tymczasem polecam relacje pozostałych mam - już wkrótce pojawi się tu odpowiednia mapa z linkami, tymczasem listę uczestniczek znajdziecie u Sabiny.

edit: Mapa jest już gotowa!


39 komentarzy:

  1. piękny ten warsztat, pięknie połączone korzenie polskie z hiszpańskimi

    OdpowiedzUsuń
  2. I mnie czeka kiedyś podobny warsztat, pokazanie Tosi, że my pochodzimy z Poznania, ona urodziła się z kolei pod Lublinem, mieszkaliśmy jakiś czas w Niemczech i kto wie, gdzie jeszcze będziemy mieszkać...

    OdpowiedzUsuń
  3. Cóż za kalejdoskop różnorodności. Potrójna robota :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakby matka trojki dzieci malo roboty miala, to jeszcze sobie dolozy ;-)

      Usuń
  4. O kurczę! Niezłą macie różnorodność! Fajnie! I mówicie w trzech językach? Super takie warsztaty!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieki :-) Mowimy w 3 jezykach, choc angielski dzieci dopiero 'lapia'. Rozumieja i powoli zaczynaja mowic.

      Usuń
  5. Te poduchy w kościele są boskie!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I fajnie sie nimi halasuje, kiedy wisza na haczykach ;-)

      Usuń
  6. super warsztat taki 3w1! i już jestem ciekawa co wymyślicie na kolejny warsztat!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja juz sie nie moge doczekac, kiedy zaczniemy go robic! ;-)

      Usuń
  7. super warsztat :-)))

    jak zaglądam do uczestników warsztatów to nic tylko zwiedzać te nasze miasta :-)) i rozkoszować się ich pięknem!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak Wy sie mogliscie z takiej Hiszpanii przeprowadzic do Londka to nie skumam nigdy. Warsztat pierwsza klasa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Samolotem, w jeden dzien, tylko pudla dluzej szly ;-)

      Usuń
  9. oj przemysliwac to ja lubie, gorzej czasem z wykonaniem ;-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Piękny warsztat! Za każdym razem, jak widzę u Was teatrzyki - to aż mi głupio, że u nas jeszcze nigdy nie było... Muszę wymyślić coś, żeby w końcu zrobić teatrzyk :).
    No i przecież, najlepiej poznaje się miejsce próbując jego kuchni - więc lokalna kolacja - jak najbardziej na miejscu :)
    Dzięki, że znów jesteście w DnW :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam czesto podobne odczucia, jak odwiedzam inne warsztaty - dlaczego ja jeszcze tego nie zrobilam ;-)

      Usuń
  11. Super Wam wyszlo!!!! Tez sie chwile myslalam, zeby robic to x3 ale balam sie, ze sie zakopie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Pięknie Wam wyszło. Nie wiedziałam, że u Was aż taka różnorodność jeśli o pochodzenie chodzi. Tych 3 języków Wam i dzieciakom odrobinę zazdroszczę (w pozytywnym znaczeniu, żeby nie było)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieki :-) Te 3 jezyki kiedys beda duuuza zaleta, ale poki co dzieciaki maja jednak pod gorke ;-)

      Usuń
  13. super pomysł na lokalność widzianą oczami wielokulturowości - pozdrawiamy i do następnego warsztatu (choć zaglądać będziemy częściej :) ) porankowa rodzina

    OdpowiedzUsuń
  14. Ha! Mam kuzynkę, która mieszka w Alcala de Henares:)! Bardzo przyjemnie się o Was czyta! A poduszki w kościele mnie rozczuliły? Tam skąd pochodzę to tylko grube mury, w których nawet latem siedzi się w swetrze;) A poduch to nigdzie w Polsce nie widziałam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Alcali sporo Polakow ;-) bardzo lubie to miasto, tam mieszka rodzina meza, (wzglednie) czesto tam bywamy

      a poduchy sa super! tez mnie urzekly :-)

      Usuń
  15. Super warsztat pokazujący dzieciom ich korzenie, historię. Piękne zdjęcia, Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  16. Ano, taka bardzo różnorodna lokalność:)) Bardzo mi się podoba:)

    OdpowiedzUsuń
  17. poduszki, klocki Lego i opowieści o trzech różnych miejscach- pozostaję zachwycona

    OdpowiedzUsuń
  18. Piękne miejsce i fajny warsztat!

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...