Drugi z naszej serii tygodni kolorem wypełnionych. Przyznam, że z różnych względów dosyć po łebkach potraktowany, ale i tak trochę udało nam się zrobić.
Tydzień zaczęliśmy od drobnych zabaw "z półki". Znalazły się wśród nich zabawy matematyczne - z biedronkami (o której pisałam już tutaj)
oraz lego-matematyka. Pomysł zaczerpnięty z Counting Coconuts, dawno temu przygotowałam dla Gagatków na szybko dwie takie plansze - jedna czarno-biała, druga kolorowa. M.in. używanie kolorowej planszy potwierdziło mi już jakiś czas temu, że S z rozpoznawaniem kolorów nie ma problemu. Tym razem użyliśmy czarno-białej i czerwonych klocków.
Wąż z filcu w ramach ćwiczeń praktycznych. Przygotowałam go już jakiś czas temu, teraz wybrałam tylko czerwony filc. Niestety nie zrobiłam zdjęcia pokazującego Gagatka z wężem w akcji, ale ideę można zobaczyć tu (skąd zaczerpnęłam pomysł). Jest to fajne ćwiczenie zapinania guzików. N opanowała bardzo szybko, dla S jest jeszcze trochę za trudny, ale dzielnie próbuje.
Czerwona przewlekanka.
Było oczywiście pudełko sensoryczne. Tym razem wykorzystałam sztuczne płatki oraz diamenciki (kupione za grosze w ramach likwidacji sklepu), wstążkę z organzy, różyczki, drewniane biedronki, truskawki (gumki do ścierania) oraz kwiatki z duplo.
Pozbieraliśmy również czerwone zabawki do czerwonej miski. Tym razem zaangażowałam Gagatki w szukanie i skupiłam się tylko na zabawkach pochodzących z ich pokoju, nie chciałam udostępniać im wszystkich szafek z mieszkania ;-)
Czerwony muffinkowy posiłek, tego nie mogło zabraknąć!
Tym razem nie było efektu zaskoczenia, gdyż Gagatki pomagały mi szykować jedzenie. Kroiły, obierały, myły. Podjadały ;-) W tackach znalazły się: pomidorki koktajlowe, chlebek w hapsach (przyznaję bez bicia, że nie wiem, jak to poprawnie napisać!) posmarowany dżemem malinowym, arbuz, truskawki, hiszpańskie chorizo i jabłko z czerwoną skórką. Do picia zaś przygotowaliśmy koktajl na bazie truskawek i jogurtu naturalnego. W jego szykowaniu Gagatki również dzielnie pomagały.
W ramach zabaw plastycznych było malowanie ketchupem (kupiłam przez pomyłkę taki... gorszej jakości i chciałam się go jak najszybciej pozbyć!)
Wyklejanie literki B (akurat wypadał u nas tydzień z literą B) czerwoną krepiną. Gagatki musiały najpierw porwać krepinę na kawałki, co wcale nie jest tak prostym zadaniem dla takich małych rączek. Ale z pomocą mamy dały radę.
Czerwone kolorowanki - w żółtym tygodniu okazały się hitem, więc nie mogło ich i teraz zabraknąć.
Zrobiliśmy biedronki na nasz wiosenny plakat (źródło inspiracji tu). W wycinaniu musiałam Gagatkom pomóc, ale wyklejała N (S się tego dnia zbiesił i wypiął na nas, i nasze biedronki). Nie wiem, jak Was, ale mnie te biedronki - a dokładniej ich oczy - po prostu rozwalają!
Wyklejanie jabłek czerwonymi kółkami. Przy okazji zalinkuję do strony Antka, skąd można pobrać bardzo fajne tematyczne kolorowanki (i/lub wesprzeć chłopca w leczeniu).
Ciastolina domowej roboty (przepis pochodzi stąd). Tym razem nie miałam "czerwonego" zapachu, dodałam więc trochę ekstraktu z migdałów.
Malowanie makaronu penne, z którego później robiliśmy czerwone korale. Nawlekanie idzie Gagatkom naprawdę bardzo sprawnie.
Zabawa z czerwonym płynem nienewtonowskim. Zdjęcia brak, bo Gagatki bawiły się z tatą, a ja pochłonięta byłam przeprowadzką komputera. Po skończonej zabawie z płynu zrobiłam farbę, którą Gagatki miały (ku strapieniu taty, bo ktoś to musiał posprzątać) na następny dzień. Bardzo się ucieszyłam, że tym razem farba mi wyszła. Wygląda na to, że odkryłam na czym polegał wcześniejszy błąd. Będziemy na pewno wracać do tego przepisu, muszę jeszcze tylko popracować nad odpowiednią konsystencją.
Trzeba jednak pamiętać, że nie jest to farba do stosowania zamiast tradycyjnych plakatówek lub temper, tylko taka typowa do wybrudzenia się. Nadaje się idealnie dla mniejszych dzieci, ponieważ wszystkie jej składniki są jadalne, dzięki czemu nawet jeśli dziecko spróbuje, nic mu się nie stanie. Przepis podam na blogu, kiedy dojdę do "naszych" ulubionych proporcji, tymczasem odsyłam do oryginału.
Czytaliśmy książeczki z czerwonymi okładkami.
Poza tym:
- jeździliśmy czerwonym autobusem (dużo częściej, niż zwykle)
- nosiliśmy czerwone ubrania
- powtarzałyśmy (bo i N już podłapała, o co chodzi) "czerwony" przy każdej nadarzającej się okazji
Witam
OdpowiedzUsuńnatrafiłam na Pani blog przypadkiem szukanając wozrów w rózne kolory dla mojej 2 miesięcznej córeczki i powiem że jestem pod wrażeniem.
napewno "ukradne" kilka pomysłoow na zabawy:)
świetna twórczośc gratuluję talentu
i pozdrawiam
Dziękuję za miłe słowa :-) Cieszę się, że się podoba :-)
UsuńGdzie można kupić takie czerwone łopatki czy pędzelki które są na zdjęciu z ciastolina? Potrzebuje ich do rozsmarowywania kleju a nigdzie nie mogę ich znaleźć? Poza tym wpisy o kolorach zainspirowały mnie do takich samych zabaw ponieważ moja córka nie moze jakoś nauczyć się kolorów. Pozdrawiam i zapraszam do nas da-nutka.blogspot.com
OdpowiedzUsuńOj nie pamiętam już, w jakimś papierniczym kupiłam albo hipermarkecie.
UsuńCieszę się, ze znalazłaś tu inspiracje :-) Do Ciebie chętnie zajrzę :-)