czwartek, 24 marca 2016

Laboratorium i klinika weterynaryjna

No postanowiła zostać weterynarzem. Ale takim prawdziwym i to jeszcze jako dziecko (ewentualnie jako nastolatka). Niemałe wyzwanie, nie ma co! W związku z tym nasza nauka krąży ostatnio po świecie zwierząt. N ma naprawdę mocną motywację!

Wykorzystując nadarzającą się okazję postanowiliśmy zająć się obszarami, które ostatnio dosyć mocno kulały. W przypływie wyobraźni wymyśliłam zabawę, w której N poćwiczyła:
  • matematykę - jednostki miary
  • czytanie
  • pisanie (kaligrafia leży i kwiczy...)
Zabawa zawierała również dużo z ćwiczeń praktycznych i małej motoryki - przenoszenie, przelewanie itp. W jej trakcie podkreślałam również konieczność utrzymywania w czystości własnego stanowiska pracy oraz odkładanie przedmiotów na miejsce od razu po użyciu (w przeciwnym razie szybko nie wiedziałaby co jest czym).

Zabawa udała się znakomicie, a ja awansowałam na pozycję asystentki lekarza weterynarii ;-) A bawiłyśmy się tak...

Laboratorium weterynaryjne

Jako weterynarz (-rka?) N będzie musiała przygotowywać lekarstwa i preparaty dla swoich małych pacjentów.

Naszym założeniem była praca nad różnymi jednostkami miary oraz sposobami ich pomiaru. N ćwiczyła nazewnictwo oraz musiała zdecydować, przy pomocy jakich narzędzi odmierzy właściwą ilość. Pracowałyśmy z miarą wagi i objętości.

Wydrukowałam dla niej instrukcję/przepisy, jak przygotować pięć różnych preparatów medycznych - lekarstwo, szczepionkę, witaminy itp. Pracując nad plikiem zadbałam o to, żeby był czytelny i żeby instrukcje nie były zbyt długie. Użyłam czcionki Century Gothic, która standardowo używana jest w polskich materiałach Montessori jako ta łatwa dla dzieci. Wszystko po to, żeby ułatwić czytanie.

Przygotowałam także odpowiednie składniki, używając produktów dostępnych praktycznie w każdej kuchni - mąki, cukru, mleka, barwnika spożywczego, przypraw, itp. Dla każdego z nich wydrukowałam etykietę z wymyśloną nazwą. Wybrałam słowa nie istniejące w języku polskim (ani hiszpańskim), ale względnie łatwe do przeczytania i fonetyczne.

Zadaniem N było przeczytanie instrukcji, odnalezienie właściwego składnika, wybranie odpowiedniego narzędzia do odmierzenia potrzebnej ilości, odmierzenie i na koniec wymieszanie (lub zblenderowanie), żeby powstał preparat. N bardzo, ale to BARDZO spodobała się ta zabawa, już powoli planuję podobne.

Bez pospiechu, w skupieniu N odmierzała kolejne ilości. Czasem dodając, czasem zabierając, jeśli nasypała za dużo. Ciekawe było obserwować, jak powoli sama zaczyna rozumieć, kiedy musi zabrać mało, a kiedy dużo i jak dawkowała ilość na łyżeczce. Bardzo podobało jej się też, jak składniki się ze sobą mieszają (lub nie), jakie ciekawe wzory i zjawiska zachodzą na powierzchni. Zdarzało jej się stać i przez kilka minut po prostu obserwować magiczny proces zachodzący tuż przed jej oczami.

Kiedy wszystkie preparaty były gotowe, przelałyśmy je do małych słoiczków a N przygotowała etykiety dla każdego z nich (używając pisma drukowanego, nie było mnie akurat przy niej).














***

Klinika weterynaryjna

Druga częścią zabawy było odgrywanie scenek wizyty w klinice weterynaryjnej. Zwykle N, czasem ja, wcielałyśmy w się w postać weterynarza. Druga z nas przychodziła do kliniki z jedną z maskotek, które potrzebowały pomocy.

Ta część zabawy, obok odgrywania ról, obejmowała odmierzanie objętości oraz pisanie.

W trakcie zabawy N musiała zaaplikować odpowiednią dawkę z przygotowanych wcześniej preparatów, dobierając ją w zależności od wagi zwierzęcia (dla ułatwienia proporcje były takie same dla wszystkich lekarstw). Początkowo myślałam, żeby uzależnić dawkę od długości zwierzęcia, żeby móc wprowadzić trzecią jednostkę miary, jednak praca z wagą była bardziej realistyczna.

Przygotowałam również druki recept, w których N musiała zapisać imię pacjenta, obserwacje i zalecenia.

N podeszła do zadania bardzo poważnie i z jej tradycyjną dbałością o szczegóły. Przygotowała uroczy i przytulny gabinet lekarski, ze wszystkimi potrzebnymi sprzętami i z akcentami dekoracyjnymi. Całość była naprawdę udana.







***

Pliki do pobrania

Przygotowałam plik do wydruku, na którym będziemy bazować przygotowując podobne zabawy w miarę zainteresowania N. Linki do plików znajdziecie niżej. Dostępna jest wersja .pdf dla osób, które nie chcą nic zmieniać i wolą, żeby program nic im nie poprzesuwał. Udostępniam również wersje .pages oraz .docx, które możecie dostosować dla swoich potrzeb.

Pliki nie mają linku do mojego bloga na każdej stronie, ponieważ wolę dawać dzieciom kartki bez zbędnych informacji, proszę jednak pamiętać, że istnieją pewne ograniczenia dotyczące użycia i rozpowszechniania tego materiału.

Licencja Creative Commons


Pliki objęte są licencją CC BY-NC-SA 4.0, co oznacza, że dozwolone jest ich:

  • użycie i rozpowszechnianie
  • wprowadzanie zmian i praca na ich bazie
  • wyłącznie w celach niekomercyjnych

Pod warunkiem:
  • jednoznacznego i czytelnego uznania autorstwa (w celu właściwego oznaczenia autorstwa proszę użyć logo licencji oraz tekstu w kursywie dostępnego wyżej wraz z adresem bloga www.gagatkitrzy.pl lub www.threelittlerascals.com)
  • rozpowszechniania prac własnych, bazujących na udostępnionych przeze mnie plikach na tej samej licencji

Proszę zapoznać się ze szczegółowymi warunkami licencji dostępnymi tutaj.

Linki do plików do pobrania:

.pdf

.pgaes  (w formacie .zip)

.docx

poniedziałek, 21 marca 2016

Wirtualna podróż po Polsce - DnW 3.7

Tematem marcowych warsztatów są podróże i podróżnicy. Zdecydowałam się zabrać Gagatki w wirtualną podróż po Polsce. Z naszej ostatniej wizyty w kraju przywiozłam książeczkę "Klub Małych Podróżników. Podróże dookoła Polski", która stanowiła dla nas warsztatową bazę.


W książeczce znajduje się dużo zadań, łamigłówek, naklejek związanych z miastami oraz polskimi tradycjami. Są zwierzęta, rośliny, herby miast, tradycyjne stroje, łamigłówki, kolorowanki, wszystkiego po trochu. Próbowałam się wysprycić, zeskanowałam książkę i wydrukowałam Gagatkom wybrane strony, jednak w trakcie warsztatów... skończył mi się tusz do drukarki. I nie wszystko mogłam wydrukować.

Tak naprawdę chciałam zrobić dłuższy, kilkutygodniowy projekt i do takiego gorąco Was zachęcam. Nasze podróże zaczęliśmy jeszcze w styczniu, bo mi się tematy warsztatów pomyliły ;-) Z powodów różnych przerwaliśmy jednak na trochę rozpoczęty projekt, wróciliśmy do niego niedawno, ale nie w pełnym wymiarze - brak czasu, a na koniec N mi się pochorowała i z łóżka nie wychodzi.

W naszej podróży skorzystałam z wielu pomocy, które swego czasu dostałam w ramach wymiany materiału kulturalnego. Uzbieraliśmy naprawdę cudną kolekcję, mam nadzieję z czasem powiększyć ją o cudeńka z innych stron Polski.

Zaczęliśmy od ułożenia mapy Polski (układanka CzuCzu), oglądania map Mizielińskich (z książki Mapy oraz tej od premiera), a także stworzenia naszej mapy (wydrukowanej z tej strony).




Rozmawialiśmy nt. symboli Polski i skąd się wzięły. O miejscu Polski na mapie i naszych sąsiadach. Zaznaczyliśmy na mapie rzeki i część z miast (do których później się "udaliśmy").






Słuchaliśmy kilku legend, głównie jednak o Lechu, Czechu i Rusie oraz o Warsie i Sawie (ulubiona legenda N). Skorzystaliśmy z materiałów dostępnych w sieci (głównie z SuperKid.pl) dotyczących tych legend - zagadki, kolorowanki itp.

Po ogólnych rozmowach "pojechaliśmy" do Warszawy. To moje rodzinne miasto, N również w nim się urodziła, dzieciaki kojarzą je z różnych wyjazdów, więc oprócz "materiałów" mogłam im również pokazać po prostu nasze zdjęcia.

Gagatki zrobiły "pamiątkę z wyjazdu" - każde wybrało 6 warszawskich zdjęć, które im wydrukowałam. Musieli powycinać i nakleić na nowa kartkę, N również podpisała. Wykonali również kilka zadań z książeczki "Podróże..."



Po Warszawie przenieśliśmy się do Gniezna i Poznania. Wśród materiałów mam książeczkę z legenda o założeniu Poznania (kontynuacja legendy o Lechu, Czechu i Rusie), mamy książeczki z zadankami do rozwiązania w podróży (je zostawiam na później, kiedy odwiedzimy Polskę niewirtualnie). Czytaliśmy legendę o dwóch koziołkach, oglądaliśmy na youtube film z koziołkami z wieży ratuszowej oraz znowu mieli zadanka z książeczki "Podróże..."


Z Poznania udaliśmy się do Krakowa, z którego swego czasu dostaliśmy dużo materiałów. Czytaliśmy książeczkę z naklejkami o Krakowie, czytaliśmy legendę o Lajkoniku i o Smoku Wawelskim. Oglądaliśmy również stroje krakowskie choć dość pobieżnie, bo do strojów i sztuki ludowych mieliśmy jeszcze wrócić (i mamy nadal, niech tylko N się lepiej poczuje). Odwiedziliśmy również Kopalnie Soli w Wieliczce.






Odwiedziliśmy też na chwilę Wrocław, również bardzo nam bliskie i ważne dla nas miasto.


Byliśmy tez na Śląsku - w naszych zbiorach mamy wielki bryłę węgla oraz (jedno z moich ulubionych cud) miniaturowa lampę górniczą! Jedliśmy śląskie landrynki Szkloki, czytaliśmy słownik gwary śląskiej i próbowaliśmy ułożyć zdania po śląsku.


Pojechaliśmy również nad morze, bo kochamy morze miłością wielką!



A tak wygląda nasza mapa w całości - oprócz figurek ułożyliśmy również na nich obrazki, które mam wycięte z jakiegoś starego kalendarza.


Na szybko też powstała jeszcze jedna mapa - na białej tablicy. Przyczepiliśmy do niej różne duże magnesy, które nie zmieściły się na "głównej" mapie.



Wpis powstał w ramach projektu Dziecko na Warsztat. Zapraszam do pozostałych mam!

Słowo mamy ED Montessori Karolowa mama Kreo Team Kreatywnym Okiem Matkopolkowo Bez nudy 360 przygód Bawimy się my 3 Biesy dwa Duśkowy świat Dzika jabłoń Elena po polsku Co i robi robcio Jej cały świat Cały świat Karli Tymoszko Igranie z Tosią Kawa z cukrema Laurowy zawrót głowy Kreatywnie w domu Gagatki trzy Guguiowo Ciekawe dzieci Świat Tomskiego Ohana blog On ona i dzieciaki Nasza przygoda diy My home and heart Mama Aga Konfabula Uszywki Zuzinkowej Mamy Mama na pełen etat Schwytane chwile Pomysłowe smyki Z motylem na dłoni Zabawy z Archimedesem Zakrecony belfer Pomieszane z poplątanym Nasze rodzinne podróże Ogarniam wszechświat Kreatywna mama Nasza szkoła domowa FB Dziecko na warsztat

poniedziałek, 7 marca 2016

Tablice Seguina 10-19. Montessori

Pokazywałam kilka dni temu nasze pomoce do nauki liczb -naście, z którymi pracował S. S nauczył się liczyć do 20 (i to w trzech językach...) "ot tak", ale zależało mi oczywiście, by dobrze zrozumiał, jak tworzymy te liczby, skąd się biorą, a także opanował nazewnictwo, kolejność itd.

Jako wprowadzenie do tematu w metodzie Montessori używa się pierwszego zestawu tablic Seguina oraz kolorowych perełek matematycznych. Kiedyś kiedyś pokazałam na blogu, jak zrobiłam nasze domowe tablice, a dziś opiszę, jak z nimi pracować. Z powodu naszych zeszłorocznych podróży i przeprowadzki przez kilka miesięcy nie mieliśmy dostępu do naszych materiałów. Kiedy S zaczął z nimi pracować miał ok. 4,5 roku i bardzo szybko załapał, o co chodzi. Jednak w temat można wprowadzać już młodsze dzieci, w miarę ich gotowości.

Z tablicami Seguina pracowaliśmy zgodnie z kolejnością prezentacji zaproponowaną przez Karen na kursie KHT Montessori.

Na początku wprowadzamy ilości używając kolorowych perełek. Pokazujemy dziecku, że liczba -naście składa się ze złotej dziesiątki oraz odpowiednich kolorowych koralików jedności. Stosujemy lekcję trójstopniową dla kolejnych liczb.



Do drugiej prezentacji używamy wyłącznie tablic Seguina. Tym razem wprowadzamy symbole, przy pomocy których zapisujemy liczby -naście. Układamy tablice jedna pod drugą, a z kartoników z numerami tworzymy mały stosik, układając je po kolei z 1 na samej górze i 9 na dole.

Wskazujemy na pierwszą (górną) "10" na tablicy i mówimy "dziesięć". Bierzemy pierwszy kartonik z numerem, wkładamy na miejsce tak, by zakrył zero i dodajemy "i jeden to jedenaście". Kontynuujemy dla pozostałych liczb używając lekcji trójstopniowej.




Kiedy dziecko opanuje informacje z 3. stopnia, prosimy, by tym razem to ono zbudowało liczby. Początkowo pracujemy z kartonikami ułożonymi po kolei, później możemy ułożyć je w przypadkowej kolejności.

W trzeciej prezentacji pokazujemy związek między ilością a symbolem. Używamy tutaj tablic oraz perełek. Na początku kładziemy złotą dziesiątkę obok pierwszej "10" na tablicy, mówimy "dziesięć". Bierzemy czerwoną jedynkę, kładziemy obok dziesiątki i dodajemy "i jeden to jedenaście". Następnie wskazujemy na "10", przy której ułożyliśmy koraliki i mówimy "dziesięć", po czym bierzemy kartonik z jedynką, kładziemy go na miejscu zakrywając zero i tworząc liczbę 11, i dodajemy "i jeden to jedenaście". W ten sam sposób tworzymy kolejne liczby aż do 19.


Po ich utworzeniu przechodzimy do 2. stopnia lekcji trójstopniowej. Nazywamy różne liczby i prosimy dziecko o ich wskazanie. Pracujemy z tablicami do czasu, aż dziecko utrwali informacje.

Następnie możemy przejść do prezentacji uzupełniających:
  • tworzymy stosik układając kartoniki w przypadkowej kolejności
  • układamy na tablicy przypadkową liczbę i prosimy dziecko o dołożenie odpowiednich koralików
  • kładziemy przypadkowe koraliki i prosimy dziecko o zbudowanie odpowiedniej liczby

Możemy również wprowadzić różne rozszerzenia. Nasze propozycje przedstawiłam we wpisie kilka dni temu (znajdziecie go TU).

***

Więcej informacji (po angielsku) nt. tablic Seguina oraz pracy z nimi znajdziecie na stronie InfoMontessori (-naście ilości, -naście symbole) oraz na youtube (film 1, film 2)

***

Moje poprzednie wpisy:



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...