Trzymajcie kciuki! Z okazji swoich 3 urodzin Living Montessori Now ma niesamowity prezent, dla jednego szczęśliwcy - Roczny kurs Montessori on-line. Miałam się zapisać na ten kurs, a tu taka niespodzianka! Oczywiście znając moje szczęście i tak nie wygram, ale spróbować trzeba!
piątek, 26 kwietnia 2013
Wiosna - pudełko sensoryczne
W naszym wiosennym temacie nie mogło zabraknąć pudełka sensorycznego. Przyznam, że czekałam nań z utęsknieniem, ponieważ było naszym pierwszym tematycznym. Do tej pory wkładałam do środka to, co akurat znajdowało się pod ręką. Gagatkom podobało się tak czy siak, ale mi brakowało w nich 'tego czegoś'. Oglądałam i oglądałam w sieci przepiękne pudełka przygotowywane przez inne mamy i w końcu zdecydowałam, że i nasze będą miały jakiś motyw przewodni. Takie tematyczne pudełka planuję przygotowywać raz na miesiąc, odpowiednio do tematu, którym się zajmujemy. Obecnie przygotowuję także kilka dodatkowych ze względu na nasze tygodnie kolorem wypełnione.
Nasze wiosenne pudełko było dosyć ubogie, w wirze zabaw i szykowania zapomniałam dokupić kilku elementów, które oczami wyobraźni w nim widziałam (jak np. małe doniczki lub motylki). Ale Gagatki i tak były zachwycone i spędziły przy nim naprawdę sporo czasu. N bawiła się oczywiście zdecydowanie dłużej, ale S wytrzymał spokojnie z 30-40 min, co jest nie lada wyczynem dla dwulatka. A kiedy siostra przestała się bawić, S wrócił i zamienił pudełko w wielką ciężarówkę jeżdżącą po salonie.
W pudełku znalazły się:
- groch zielony w połówkach
- czerwona soczewica (która ma tak naprawdę ładny pomarańczowy kolor)
- biała fasola
- kamienie - nazbierane przez Gagatki podczas spacerów
- mlecze i stokrotki
- świeża trawa (trzy rodzaje, które znalazłam pod blokiem)
- drewniane biedronki
Zastanawiałam się, czy nie zaangażować Gagatków w zbieranie kwiatów i trawy potrzebnych do tego pudełka, ale przyznam szczerze, że bałam się, co mi zniosą. Koniec końców wymknęłam się cichaczem nad ranem, gdy wszyscy jeszcze spali, a wróciłam wprost na S, który stwierdził, że pora wstawać. Nie wiem skąd mu się takie pomysły biorą, jeszcze niedawno miałam rano trochę czasu dla siebie.
Ale wracając do naszego pudełka. Lubię obserwować Gagatki, jak się nim razem bawią. Jak się dogadują lub nie, kto co będzie robił. Jak układają coś wspólnie albo każde z osobna. Jak respektują siebie nawzajem lub się tłuką, bo jedno drugiemu zabrało. Jak sobie pomagają lub przeszkadzają. I jak różnią się ich zabawy. S jest nadal na etapie rozsypywania, przesypywania (w pewnym momencie, dla podtrzymania zainteresowania, dałam mu kilka miarek i plastikowych pojemniczków), wkładania i wyjmowania, sortowania, rozdzielania. Generalnie robienia niezłego bałaganu. A N kreuje rzeczywistość i tworzy całe historie. Jej biedronki szły do lasu albo miały gimnastykę na kwiatku. Ona organizowała swoim biedronkom czas i przestrzeń. I denerwowała się na S, że wszystko rozwala i chodzi po biedronkach, a one tego nie lubią.
Inne ciekawe pomysły na wiosenne pudełka sensoryczne:
Spring Garden Sensory Tub na No Time for Flash Cards
April Sensory Tub - Spring na Counting Coconuts
Springtime Small World Sensory Play na Play Create Explore
Preschool At Home: Spring Sensory Box na Pink and Green Mama
spring sensory bin...my worst choice ever na Crayon freckles
Spring Sensory Bin na Camp Slop
Nasze wiosenne pudełko było dosyć ubogie, w wirze zabaw i szykowania zapomniałam dokupić kilku elementów, które oczami wyobraźni w nim widziałam (jak np. małe doniczki lub motylki). Ale Gagatki i tak były zachwycone i spędziły przy nim naprawdę sporo czasu. N bawiła się oczywiście zdecydowanie dłużej, ale S wytrzymał spokojnie z 30-40 min, co jest nie lada wyczynem dla dwulatka. A kiedy siostra przestała się bawić, S wrócił i zamienił pudełko w wielką ciężarówkę jeżdżącą po salonie.
W pudełku znalazły się:
- groch zielony w połówkach
- czerwona soczewica (która ma tak naprawdę ładny pomarańczowy kolor)
- biała fasola
- kamienie - nazbierane przez Gagatki podczas spacerów
- mlecze i stokrotki
- świeża trawa (trzy rodzaje, które znalazłam pod blokiem)
- drewniane biedronki
Zastanawiałam się, czy nie zaangażować Gagatków w zbieranie kwiatów i trawy potrzebnych do tego pudełka, ale przyznam szczerze, że bałam się, co mi zniosą. Koniec końców wymknęłam się cichaczem nad ranem, gdy wszyscy jeszcze spali, a wróciłam wprost na S, który stwierdził, że pora wstawać. Nie wiem skąd mu się takie pomysły biorą, jeszcze niedawno miałam rano trochę czasu dla siebie.
Ale wracając do naszego pudełka. Lubię obserwować Gagatki, jak się nim razem bawią. Jak się dogadują lub nie, kto co będzie robił. Jak układają coś wspólnie albo każde z osobna. Jak respektują siebie nawzajem lub się tłuką, bo jedno drugiemu zabrało. Jak sobie pomagają lub przeszkadzają. I jak różnią się ich zabawy. S jest nadal na etapie rozsypywania, przesypywania (w pewnym momencie, dla podtrzymania zainteresowania, dałam mu kilka miarek i plastikowych pojemniczków), wkładania i wyjmowania, sortowania, rozdzielania. Generalnie robienia niezłego bałaganu. A N kreuje rzeczywistość i tworzy całe historie. Jej biedronki szły do lasu albo miały gimnastykę na kwiatku. Ona organizowała swoim biedronkom czas i przestrzeń. I denerwowała się na S, że wszystko rozwala i chodzi po biedronkach, a one tego nie lubią.
Inne ciekawe pomysły na wiosenne pudełka sensoryczne:
Spring Garden Sensory Tub na No Time for Flash Cards
April Sensory Tub - Spring na Counting Coconuts
Springtime Small World Sensory Play na Play Create Explore
Preschool At Home: Spring Sensory Box na Pink and Green Mama
spring sensory bin...my worst choice ever na Crayon freckles
Spring Sensory Bin na Camp Slop
wtorek, 23 kwietnia 2013
Tygodnie kolorem wypełnione - Tydzień Czerwony
Drugi z naszej serii tygodni kolorem wypełnionych. Przyznam, że z różnych względów dosyć po łebkach potraktowany, ale i tak trochę udało nam się zrobić.
Tydzień zaczęliśmy od drobnych zabaw "z półki". Znalazły się wśród nich zabawy matematyczne - z biedronkami (o której pisałam już tutaj)
oraz lego-matematyka. Pomysł zaczerpnięty z Counting Coconuts, dawno temu przygotowałam dla Gagatków na szybko dwie takie plansze - jedna czarno-biała, druga kolorowa. M.in. używanie kolorowej planszy potwierdziło mi już jakiś czas temu, że S z rozpoznawaniem kolorów nie ma problemu. Tym razem użyliśmy czarno-białej i czerwonych klocków.
Wąż z filcu w ramach ćwiczeń praktycznych. Przygotowałam go już jakiś czas temu, teraz wybrałam tylko czerwony filc. Niestety nie zrobiłam zdjęcia pokazującego Gagatka z wężem w akcji, ale ideę można zobaczyć tu (skąd zaczerpnęłam pomysł). Jest to fajne ćwiczenie zapinania guzików. N opanowała bardzo szybko, dla S jest jeszcze trochę za trudny, ale dzielnie próbuje.
Czerwona przewlekanka.
Było oczywiście pudełko sensoryczne. Tym razem wykorzystałam sztuczne płatki oraz diamenciki (kupione za grosze w ramach likwidacji sklepu), wstążkę z organzy, różyczki, drewniane biedronki, truskawki (gumki do ścierania) oraz kwiatki z duplo.
Pozbieraliśmy również czerwone zabawki do czerwonej miski. Tym razem zaangażowałam Gagatki w szukanie i skupiłam się tylko na zabawkach pochodzących z ich pokoju, nie chciałam udostępniać im wszystkich szafek z mieszkania ;-)
Czerwony muffinkowy posiłek, tego nie mogło zabraknąć!
Tym razem nie było efektu zaskoczenia, gdyż Gagatki pomagały mi szykować jedzenie. Kroiły, obierały, myły. Podjadały ;-) W tackach znalazły się: pomidorki koktajlowe, chlebek w hapsach (przyznaję bez bicia, że nie wiem, jak to poprawnie napisać!) posmarowany dżemem malinowym, arbuz, truskawki, hiszpańskie chorizo i jabłko z czerwoną skórką. Do picia zaś przygotowaliśmy koktajl na bazie truskawek i jogurtu naturalnego. W jego szykowaniu Gagatki również dzielnie pomagały.
W ramach zabaw plastycznych było malowanie ketchupem (kupiłam przez pomyłkę taki... gorszej jakości i chciałam się go jak najszybciej pozbyć!)
Wyklejanie literki B (akurat wypadał u nas tydzień z literą B) czerwoną krepiną. Gagatki musiały najpierw porwać krepinę na kawałki, co wcale nie jest tak prostym zadaniem dla takich małych rączek. Ale z pomocą mamy dały radę.
Czerwone kolorowanki - w żółtym tygodniu okazały się hitem, więc nie mogło ich i teraz zabraknąć.
Zrobiliśmy biedronki na nasz wiosenny plakat (źródło inspiracji tu). W wycinaniu musiałam Gagatkom pomóc, ale wyklejała N (S się tego dnia zbiesił i wypiął na nas, i nasze biedronki). Nie wiem, jak Was, ale mnie te biedronki - a dokładniej ich oczy - po prostu rozwalają!
Wyklejanie jabłek czerwonymi kółkami. Przy okazji zalinkuję do strony Antka, skąd można pobrać bardzo fajne tematyczne kolorowanki (i/lub wesprzeć chłopca w leczeniu).
Ciastolina domowej roboty (przepis pochodzi stąd). Tym razem nie miałam "czerwonego" zapachu, dodałam więc trochę ekstraktu z migdałów.
Malowanie makaronu penne, z którego później robiliśmy czerwone korale. Nawlekanie idzie Gagatkom naprawdę bardzo sprawnie.
Zabawa z czerwonym płynem nienewtonowskim. Zdjęcia brak, bo Gagatki bawiły się z tatą, a ja pochłonięta byłam przeprowadzką komputera. Po skończonej zabawie z płynu zrobiłam farbę, którą Gagatki miały (ku strapieniu taty, bo ktoś to musiał posprzątać) na następny dzień. Bardzo się ucieszyłam, że tym razem farba mi wyszła. Wygląda na to, że odkryłam na czym polegał wcześniejszy błąd. Będziemy na pewno wracać do tego przepisu, muszę jeszcze tylko popracować nad odpowiednią konsystencją.
Trzeba jednak pamiętać, że nie jest to farba do stosowania zamiast tradycyjnych plakatówek lub temper, tylko taka typowa do wybrudzenia się. Nadaje się idealnie dla mniejszych dzieci, ponieważ wszystkie jej składniki są jadalne, dzięki czemu nawet jeśli dziecko spróbuje, nic mu się nie stanie. Przepis podam na blogu, kiedy dojdę do "naszych" ulubionych proporcji, tymczasem odsyłam do oryginału.
Czytaliśmy książeczki z czerwonymi okładkami.
Poza tym:
- jeździliśmy czerwonym autobusem (dużo częściej, niż zwykle)
- nosiliśmy czerwone ubrania
- powtarzałyśmy (bo i N już podłapała, o co chodzi) "czerwony" przy każdej nadarzającej się okazji
Tydzień zaczęliśmy od drobnych zabaw "z półki". Znalazły się wśród nich zabawy matematyczne - z biedronkami (o której pisałam już tutaj)
oraz lego-matematyka. Pomysł zaczerpnięty z Counting Coconuts, dawno temu przygotowałam dla Gagatków na szybko dwie takie plansze - jedna czarno-biała, druga kolorowa. M.in. używanie kolorowej planszy potwierdziło mi już jakiś czas temu, że S z rozpoznawaniem kolorów nie ma problemu. Tym razem użyliśmy czarno-białej i czerwonych klocków.
Wąż z filcu w ramach ćwiczeń praktycznych. Przygotowałam go już jakiś czas temu, teraz wybrałam tylko czerwony filc. Niestety nie zrobiłam zdjęcia pokazującego Gagatka z wężem w akcji, ale ideę można zobaczyć tu (skąd zaczerpnęłam pomysł). Jest to fajne ćwiczenie zapinania guzików. N opanowała bardzo szybko, dla S jest jeszcze trochę za trudny, ale dzielnie próbuje.
Czerwona przewlekanka.
Było oczywiście pudełko sensoryczne. Tym razem wykorzystałam sztuczne płatki oraz diamenciki (kupione za grosze w ramach likwidacji sklepu), wstążkę z organzy, różyczki, drewniane biedronki, truskawki (gumki do ścierania) oraz kwiatki z duplo.
Pozbieraliśmy również czerwone zabawki do czerwonej miski. Tym razem zaangażowałam Gagatki w szukanie i skupiłam się tylko na zabawkach pochodzących z ich pokoju, nie chciałam udostępniać im wszystkich szafek z mieszkania ;-)
Czerwony muffinkowy posiłek, tego nie mogło zabraknąć!
Tym razem nie było efektu zaskoczenia, gdyż Gagatki pomagały mi szykować jedzenie. Kroiły, obierały, myły. Podjadały ;-) W tackach znalazły się: pomidorki koktajlowe, chlebek w hapsach (przyznaję bez bicia, że nie wiem, jak to poprawnie napisać!) posmarowany dżemem malinowym, arbuz, truskawki, hiszpańskie chorizo i jabłko z czerwoną skórką. Do picia zaś przygotowaliśmy koktajl na bazie truskawek i jogurtu naturalnego. W jego szykowaniu Gagatki również dzielnie pomagały.
W ramach zabaw plastycznych było malowanie ketchupem (kupiłam przez pomyłkę taki... gorszej jakości i chciałam się go jak najszybciej pozbyć!)
Wyklejanie literki B (akurat wypadał u nas tydzień z literą B) czerwoną krepiną. Gagatki musiały najpierw porwać krepinę na kawałki, co wcale nie jest tak prostym zadaniem dla takich małych rączek. Ale z pomocą mamy dały radę.
Czerwone kolorowanki - w żółtym tygodniu okazały się hitem, więc nie mogło ich i teraz zabraknąć.
Zrobiliśmy biedronki na nasz wiosenny plakat (źródło inspiracji tu). W wycinaniu musiałam Gagatkom pomóc, ale wyklejała N (S się tego dnia zbiesił i wypiął na nas, i nasze biedronki). Nie wiem, jak Was, ale mnie te biedronki - a dokładniej ich oczy - po prostu rozwalają!
Wyklejanie jabłek czerwonymi kółkami. Przy okazji zalinkuję do strony Antka, skąd można pobrać bardzo fajne tematyczne kolorowanki (i/lub wesprzeć chłopca w leczeniu).
Ciastolina domowej roboty (przepis pochodzi stąd). Tym razem nie miałam "czerwonego" zapachu, dodałam więc trochę ekstraktu z migdałów.
Malowanie makaronu penne, z którego później robiliśmy czerwone korale. Nawlekanie idzie Gagatkom naprawdę bardzo sprawnie.
Zabawa z czerwonym płynem nienewtonowskim. Zdjęcia brak, bo Gagatki bawiły się z tatą, a ja pochłonięta byłam przeprowadzką komputera. Po skończonej zabawie z płynu zrobiłam farbę, którą Gagatki miały (ku strapieniu taty, bo ktoś to musiał posprzątać) na następny dzień. Bardzo się ucieszyłam, że tym razem farba mi wyszła. Wygląda na to, że odkryłam na czym polegał wcześniejszy błąd. Będziemy na pewno wracać do tego przepisu, muszę jeszcze tylko popracować nad odpowiednią konsystencją.
Trzeba jednak pamiętać, że nie jest to farba do stosowania zamiast tradycyjnych plakatówek lub temper, tylko taka typowa do wybrudzenia się. Nadaje się idealnie dla mniejszych dzieci, ponieważ wszystkie jej składniki są jadalne, dzięki czemu nawet jeśli dziecko spróbuje, nic mu się nie stanie. Przepis podam na blogu, kiedy dojdę do "naszych" ulubionych proporcji, tymczasem odsyłam do oryginału.
Czytaliśmy książeczki z czerwonymi okładkami.
Poza tym:
- jeździliśmy czerwonym autobusem (dużo częściej, niż zwykle)
- nosiliśmy czerwone ubrania
- powtarzałyśmy (bo i N już podłapała, o co chodzi) "czerwony" przy każdej nadarzającej się okazji
środa, 17 kwietnia 2013
Biedronkowa matematyka
Biedronki były na mojej liście 'do zrobienia', odkąd tylko przeczytałam o nich na Counting Coconuts. I wreszcie powstały, wpasowały nam się idealnie w nasze trzy tematy przewodnie - tydzień czerwony, literę B oraz wiosnę.
N, która ostatnimi czasy zniechęciła się trochę do liczenia, nagle z biedronkami odżyła. Liczy, układa w kolejności, dodaje (kropki na skrzydełkach). I gani S, że ma nie odrywać skrzydełek.
N, która ostatnimi czasy zniechęciła się trochę do liczenia, nagle z biedronkami odżyła. Liczy, układa w kolejności, dodaje (kropki na skrzydełkach). I gani S, że ma nie odrywać skrzydełek.
poniedziałek, 15 kwietnia 2013
Tygodnie kolorem wypełnione - Tydzień Żółty
Pierwszy kolor z naszej serii tygodni kolorami wypełnionych!!! Było żółto, oj baaardzo żółto! Skorzystałam z wielu pomysłów znalezionych na blogu Play Create Explore, ale i mnie samej udało się co nieco wymyślić :-)
Nigdy w życiu nie wypowiedziałam tyle razy słowa "żółty", co w przeciągu ostatnich kilku dni. Ale chyba się opłaciło, bo już przedwczoraj S wyjął kredkę z pudełka i zawołał radośnie "Mama, zółta kledka". Do tej pory wszystko było albo zielone, albo rojo ;-)
Na pierwszy ogień poszła zabawa ananasową galaretką którą opisywałam już tu.
Był też żółty posiłek w formie na muffiny. Pomysł na taki sposób podania jedzenia znalazłam na genialnym blogu Counting Coconuts. Gagatki uwielbiają muffinkowe drugie śniadania! Tym razem była kukurydza z puszki, oliwkowe sucharki, ananas, kulki śniadaniowe, banan i tarty żółty ser.
Z pudelkiem sensorycznym zdecydowanie przesadziłam. Jednak nadmiar jest niezdrowy na każdym polu. W pudełku znalazły się: makaron drobne gwiazdki, gumowe kaczki, lejek, dwie miseczki, pompony, koraliki, patyczki do lodów, druciki kreatywne, kulki do nawlekania, żółte obrazki, drewniane klocki, zabawki z filcu, klocki lego (Kubuś Puchatek i banany), guziki, gąbka, piórka, drewniane cyferki, kawałki bibuły i nie wiem, czy o czymś teraz nie zapomniałam. S zupełnie się gubił, nie wiedział, co robić, musiałam mu podsuwać pomysły, żeby się od razu nie znudził. N miała zły dzień i wszystko w pudle miało być jej. Ale jakoś daliśmy radę się nie pozabijać.
Miało być malowanie żółtą farbą domowej roboty, ale mi nie wyszła. Wsadziłam więc Gagatki do wanny, dałam miskę z żółtym płynem, żółte zabawki i hulaj dusza. Siedzieli w wannie ponad godzinę, tylko co jakiś czas trzeba było dolewać ciepłej wody.
... oraz lwy z papierowych talerzyków. Zgadnijcie, komu mama pomagała, a kto zrobił lwa całkowicie samodzielnie (no dobra, poza wycięciem nosa z filcu).
Do wykonania lwów użyliśmy papierowych talerzyków, żółtej farby, żółtej bibuły, czarnego filcu i włóczki (nos i buźka), samoprzylepnych oczek. Nasze lwy to połączenie tego i tego pomysłu.
Ćwiczenie praktyczne - żółta przewlekanka.
A poza tym:
- jedliśmy żółte jedzenie (poza muffinkowym drugim śniadaniem były także: dżem morelowy, miód, jajecznica, kolby kukurydzy, a nawet żółta kaszka na dobranoc - do tradycyjnej dodałam trochę kurkumy, S pluł nią jak rzadko czym!)
- Gagatki nosiły żółte ubrania (nie cały czas oczywiście!)
- w kółko i przy każdej sposobności powtarzałam słowo "żółty" - żółty kwiat, żółty banan, żółta kredka, żółte słońce itd.
Nigdy w życiu nie wypowiedziałam tyle razy słowa "żółty", co w przeciągu ostatnich kilku dni. Ale chyba się opłaciło, bo już przedwczoraj S wyjął kredkę z pudełka i zawołał radośnie "Mama, zółta kledka". Do tej pory wszystko było albo zielone, albo rojo ;-)
Na pierwszy ogień poszła zabawa ananasową galaretką którą opisywałam już tu.
Był też żółty posiłek w formie na muffiny. Pomysł na taki sposób podania jedzenia znalazłam na genialnym blogu Counting Coconuts. Gagatki uwielbiają muffinkowe drugie śniadania! Tym razem była kukurydza z puszki, oliwkowe sucharki, ananas, kulki śniadaniowe, banan i tarty żółty ser.
Z pudelkiem sensorycznym zdecydowanie przesadziłam. Jednak nadmiar jest niezdrowy na każdym polu. W pudełku znalazły się: makaron drobne gwiazdki, gumowe kaczki, lejek, dwie miseczki, pompony, koraliki, patyczki do lodów, druciki kreatywne, kulki do nawlekania, żółte obrazki, drewniane klocki, zabawki z filcu, klocki lego (Kubuś Puchatek i banany), guziki, gąbka, piórka, drewniane cyferki, kawałki bibuły i nie wiem, czy o czymś teraz nie zapomniałam. S zupełnie się gubił, nie wiedział, co robić, musiałam mu podsuwać pomysły, żeby się od razu nie znudził. N miała zły dzień i wszystko w pudle miało być jej. Ale jakoś daliśmy radę się nie pozabijać.
Do wielkiej, żółtej michy pozbierałam żółte zabawki. Z których oczywiście tylko samochody okazały się ciekawe.
Przygotowałam zapas odpowiednich kolorowanek i żółte przybory - flamastry/kredki/pisaki/kleje w brokacie/farbę w sztyfcie. Poniżej tylko część gagatkowych prac. Nie byłam pewna tego zadania, a tymczasem okazało się wielkim hitem.
Żółta matematyka, cyfry 1-5. Elementy pochodzą z gry Ravensburger Logo 1, 2, 3. S uwielbia te puzzle, choć sam jeszcze nie bardzo umie układać. Ale często po nie sięga (jeśli są wyłożone na półce) lub prosi (jeśli są schowane).
Żółte karty stopniowania. S miał w poważaniu, a dla N są zdecydowanie za łatwe.
Żółta wyklejanka - wydrukowana gwiazda wyklejana naklejkami gwiazdeczkami. Początki były całkiem udane, ale koniec końców Gagatki się pokłóciły o naklejki, N strzeliła focha i poszła się obrażać, a S stwierdził, że samemu wyklejać nudno... Uwielbiam ich ;-)
Żółta ciastolina domowej roboty (przepis) - już nigdy nie kupię ciastoliny w sklepie! Ta okazała się rewelacyjna, prosta i szybka (czy wręcz błyskawiczna!) w przygotowaniu, bardzo elastyczna i łatwa w obróbce. Leży sobie w lodówce, sprawdzimy ile wytrzyma. Do tego do zabawy żółte foremki, nożyki i wałek plus pojedyncze zabawki.
Żółta kąpiel (ta właściwa, zaplanowana) - z żółtymi balonami, zabawkami i farbą z pianki do golenia (przepis tu).
Czytaliśmy książki z żółtą okładką. Przy okazji odkryliśmy staruszka Pettsona i kota Findusa. Książka niedawno do nas zawitała, ale dopiero teraz udało nam się ją przeczytać. Gagatki pokochały od razu. Na wyraźną prośbę czytałam im codziennie o "kotku Findusie, co się zgubił". Rzadko która książka robi na nich aż takie wrażenie już za pierwszym podejściem.
Robiliśmy pszczółki na wiosenny plakat (pisałam o nich tu)...
... oraz lwy z papierowych talerzyków. Zgadnijcie, komu mama pomagała, a kto zrobił lwa całkowicie samodzielnie (no dobra, poza wycięciem nosa z filcu).
Do wykonania lwów użyliśmy papierowych talerzyków, żółtej farby, żółtej bibuły, czarnego filcu i włóczki (nos i buźka), samoprzylepnych oczek. Nasze lwy to połączenie tego i tego pomysłu.
Ćwiczenie praktyczne - żółta przewlekanka.
A poza tym:
- jedliśmy żółte jedzenie (poza muffinkowym drugim śniadaniem były także: dżem morelowy, miód, jajecznica, kolby kukurydzy, a nawet żółta kaszka na dobranoc - do tradycyjnej dodałam trochę kurkumy, S pluł nią jak rzadko czym!)
- Gagatki nosiły żółte ubrania (nie cały czas oczywiście!)
- w kółko i przy każdej sposobności powtarzałam słowo "żółty" - żółty kwiat, żółty banan, żółta kredka, żółte słońce itd.
Subskrybuj:
Posty (Atom)