Podczas śniadania opowiedziałam Gagatkom o pomyśle i zapytałam, czy również chcieliby taki podwieczorek zorganizować. Chcieli i to bardzo!
Ponieważ jesteśmy daleko od domu, nasz podwieczorek zdecydowanie nie był tak uroczysty i elegancki, jak u Niny i Zary. Postanowiliśmy mieć piknik poetycki z mrożoną herbatą! Jest tu zdecydowanie za gorąco na tradycyjną. Udaliśmy się do jednej z naszych ulubionych miejscówek - Singuang Ferry Wharf. Po drodze kupiliśmy herbatę oraz jakieś niezdrowe przekąski i umościliśmy sobie tymczasowe gniazdko na małym wzniesieniu, z widokiem na port i statki. Było już po 17, więc słońce nie dokuczało.
Jeszcze przy śniadaniu N zaproponowała, żebyśmy poczytali jej ulubioną Pchłę Szachrajkę. Książki ze sobą nie mamy, ale na szczęście żyjemy w erze Internetu i smartphonów, mogłam więc czytać z komórki. Niestety nie mam przez to zdjęć z "w trakcie podwieczorku", ale możecie popatrzeć, w jak sympatycznej scenerii przyszło nam się dziś ukulturalniać!
Jednym z powodów, dlaczego lubimy ten park, jest wielka fontanna, w której dzieciaki mogą się pluskać. Co prawda woda puszczana jest dosyć rzadko i tylko przez 10 minut, ale pośrodku pozostaje jej wystarczająco, by się taplać jeszcze przez kolejne pół godziny co najmniej. I tak się złożyło, że mniej więcej w połowie utworu fontanna zaczęła działać. Gagatki pobiegły więc się moczyć.
Po skończonej zabawie i przebraniu w suche ubrania, wróciliśmy do czytania. Słońce chyliło się już ku zachodowi. Na sam koniec pobawiliśmy się jeszcze trochę w parku i przespacerowaliśmy po przystani.
Podwieczorek był na tyle udany, że Gagatki postanowiły powtarzać go co tydzień!